Morski sen.
Miałam piękny sen. Byłam nad morzem. Czy ja może wspominałam, że kocham morze? Wydaje mi się, że tak, ale może to nie tutaj, ale na poprzednim, starym blogu było. A jeśli faktycznie to na starym było, to teraz oficjalnie na nowym obwieszczam wszem i wobec, że morze kocham miłością szczerą, wierną i wieczną. I byłam nad tym moim ukochanym morzem. Ależ ono pięknie pachnie i cudnie szumi. Było chłodno, ale słonecznie. Spacerowałam, oddychałam, inhalowałam się jodem, odpoczywałam. Starałam się nie zbierać muszli, bo w domu stoją już dwa pełne słoiki. Karmiłam łabędzie, kaczuszki i mewy. A potem się obudziłam ... i okazało się, że to wcale nie był sen. Wyferiowałam się!
zazdroszczę bo to i moja miłość, nasze morze :)
OdpowiedzUsuńelaja
lubię morze ale tylko latem :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się wyferiowałaś :D
No widzisz, a mnie muszą przyjezdni goście nad morze zapędzić, choć nad nim mieszkam. :)) Tak, to już jest... Chociaż, teraz w dorosłym życiu na wszelkie przyjemności jest mniej czasu. :) Ale świadomość, że w każdej chwili mogę nad może pojechać już jest cudowna. Wiem, że je mam blisko. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Spaser nad brzegiem morza najlepiej przed sezonem gdy nie ma jeszcze tłumów wczasowiczów....Sny takie to sama przyjemnośc:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mej chmurki:)