poniedziałek, 29 lutego 2016

Za długi luty.

mamo poślesz jakąś kasę?
jeszcze się luty nie skończył
czyli mam biedna głodować? 
no jeszcze się marzec nie zaczął
już dawno byśmy mieli marzec, gdyby nie to, że mamy rok PRZESTĘPCZY! 

piątek, 19 lutego 2016

Jedzie czołg.

Mąż:po co brałaś ze sobą te wszystkie książki i kazałaś mi je taszczyć?
Żona:to są TYLKO 3 książki i chciałam Ci zaoszczędzić kupowania tutaj nowych.
Mąż:czołg mi tu jedzie?
Żona:no co! nie wierzysz w to, że nie chciałam kupować nowych?
Mąż:nie, w to, że sobie tutaj nowych nie kupisz.

Ups.

czwartek, 11 lutego 2016

Nie przeczytam 52 książek!

Od jakiegoś czasu czytam tu i tam o inicjatywie czytelniczej - "Przeczytam 52 książki w roku". Niedawno nawet w telewizji śniadaniowej o niej mówili.
Kto o niej czytał lub słyszał, ręka do góry!
Namiętni czytacze, książkoholicy i mole książkowe pewnie tą rękę podnieśli, a tym którzy nie wiedzą o co chodzi, już tłumaczę. 
W ogólnym zarysie chodzi o to, żeby zachęcić ludzi do czytania. 
Wiadomo - ludź zapisany do czegoś na większym forum, czuje się zobowiązany do wypełnienia owego, bo inni patrzą, w kupie motywacja większa, a i dokonaniami pochwalić się można szerszemu gronu.  
A mówiąc serio - rok ma 52 tygodnie, czyli wychodzi jedna książka na tydzień. Jedną przeczytać w tygodniu nie powinno być trudno. Czyli książka w dłoń i do dzieła. Oczywiście wszystko na zasadzie dobrowolności i absolutnie nic na siłę. Jest też propozycja dla opornych lub tych, którzy mają mniej czasu na czytanie - 26 książek w roku, czyli jedna na dwa tygodnie. To już przysłowiowa bułka z masłem. 
Moim skromnym zdaniem - bardzo fajna inicjatywa, ale ja jestem przekorna i postanowiłam, że nie przeczytam tych 52 książek!
Ja przeczytam 104 książki w 2016 roku!
Tak właśnie zrobię!  

czwartek, 4 lutego 2016

Czwartek Tłusty.

Będziesz jadł tego ostatniego pączka z bitą śmietaną?
Zjem. Poświęcę się dla Ciebie.
Poświęcisz?
No, żebyś nie była gruba.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Ewa! To Twoja wina!

Ale się dzisiaj zdenerwowałam! 
Odwiedziłam bloga Ewy. Czytam, patrzę, oczom własnym nie wierzę.  
Jak można stwierdzić, że ma się wenę, po czym wziąć druty i na jednym oddechu wydziergać wdzianko na termos, sweter, rękawiczki sztuk dwie, plus szalik i czapkę? Oczywiście wszystko w piękne warkocze!    
Z zawiści aż się zagotowałam! 
Kawę akurat piłam, prawie się nią udławiłam. Monitor oplułam.
Bo ja tylko prawe i lewe, w dodatku w ślimaczym tempie robię. Zazdrosna jestem!
W kompleksy wpadłam. W nerwie paskudnym swoją robótkę prawie całą sprułam. Potem próbowałam ją reanimować, ale że łapy niezbyt sprawne, a gały prawie ślepe wełna mi uciekła i teraz od nowa oczka liczę. 
Ta dla której dziergane było, do domu teraz przyjedzie i mnie udusi. A potem o chlebie i wodzie w ciemniej piwnicy mnie zamknie, żebym wreszcie skończyła to co zaczęłam. 
Będzie mnie miała Ewa na sumieniu! 
Mam taką teorię i tylko ona mnie pociesza - Ewa to nie zwykła kobieta, ale kosmitka!




A tak na poważnie - podziwiam i pewnie, że zazdroszczę (pozytywnie), bo też bym tak chciała :)